Komentarze: 10
PONIEDZIAŁEK
Znów do roboty... Zaledwie zakończyła się poprzednia sesja parlamentu,
pamiętam, śpiewaliśmy kolędy i dawaliśmy sobie podarunki pod choinkę, a
tu znów już trzeba do roboty. Dzieciaki się śmieją, bo akurat zaczynają
się im wakacje a ja muszę kisić się w ławce. No ale nic, trzeba
przecierpieć te dwa albo i trzy tygodnie. Chyba wystąpię o dodatek za
pracę w nadgodzinach. Kto to widział tyle tyrać.
WTOREK
Jak gorąco! Odparzyłem sobie pośladki o ławę. Wkurzyło mnie to i
rzuciłem pomysł strajku. Oflagowaliśmy się, założyliśmy Poselski
Komitet Strajkowy i ogłosiliśmy listę 22 postulatów, bez spełnienia
których nie przerwiemy strajku. W razie niespełnienia postulatów
zagroziliśmy głodówką rotacyjną, tzn. głodować będą po kolei wszyscy
posłowie w godzinach 8 - 8.15 rano i 02 - 02.30 w nocy, oraz wszyscy w
przerwach między posiłkami. Ci z ZCHN głosowali "za", bo w starszym
wieku dobrze jest się czasem przegłodzić, ale pod warunkiem żeby
głodówkę nazwać postem, bo poszczenie jest jak najbardziej zgodne z
wartościami chrześcijańskimi.
ŚRODA
Zachorował kolega z naszego klubu. Mówiłem mu, że langusty z kawiorem
nie popija się litrem koniaku! Wysłaliśmy mu życzenia do szpitala:
"Drogi kolego, życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. 34 za, 5 przeciw,
2 się wstrzymało".
CZWARTEK
Wczoraj na balandze doszliśmy do wniosku, że właściwie zapomnieliśmy o
jeszcze jednym postulacie: Żądamy podwyżki diet do przeciętnej płacy
kongresmana i wypłaty jej w dolarach. Fuck! Okazało się, że kongresman
zarabia mniej niż my. Wycofaliśmy postulat i nagłośniliśmy to jako
wyraz naszej troski o społeczeństwo i jako przykład skromnych wymagań
materialnych parlamentu.
PIĄTEK
Kupili mi Mercedesa 500. Moi wyborcy przestaną się wstydzić, że jeżdżę jakimś marnym BMW.
SOBOTA
Obudziłem się zlany potem, ale po chwili okazało się, że to tylko sen.
Nadal mam przy sobie - jak każdy mężczyzna - narzędzie gwałtu. Ufff.
NIEDZIELA
Pod oknami wrzeszczeli rolnicy albo nauczyciele. Jeden motłoch, chuj z
nim. Przeszkadzają w mszy i nie usłyszałem kto załapie się na kolejną
wycieczkę do Rzymu z prezydentem. Wedle listy z naszej partii powinien
jechać teraz szwagier ciotki mojego szofera, ale jak znam życie to
pojedzie znów stryjenka wuja tego elektryka od maszynki do głosowania.
Facet powiedział, że albo ją poślemy albo przestanie dodawać nam głosów.
PONIEDZIAŁEK
Po paru piwkach jechałem sobie środkiem chodnika (przecież nie pojadę
ulicą, bo o wypadek nietrudno) i jakiś palant potrącił mego Merca.
Rodzinę ofiary obciążono kosztami naprawy.
WTOREK
Spotkanie z wyborcami. Obiecałem emerytom po 130 milionów renty. Bili
brawo. Potem nazwałem prezydenta agentem. Bili brawo. Potem rzuciłem
hasło "precz z żydostwem". Bili brawo. Potem powiedziałem, że
solidaryzuję się z nimi, bo też zarabiam zaledwie 20 milionów. Bili -
ale mnie. Okazało się, że oni wprawdzie zarabiają 20 mln lecz rocznie.
Muszę uważniej czytać notatki jakie mi robią w biurze.
ŚRODA
Zgłosiłem votum nieufności w stosunku do rządu. Na szczęście koledzy
powiedzieli mi, że pięć dni temu obaliliśmy tamten rząd i teraz jestem
wicepremierem. Nawet nie wiedziałem. Powiedziałem, że się pomyliłem. I
tak wszyscy spali.
CZWARTEK
Dzisiaj głosowaliśmy nad jakąś ustawą czy podatkiem - nie pamiętam.
Czytałem sobie "NIE" i nagle widzę, że kamerzysta usiłuje sfilmować jak
ktoś obok mnie głosuje na dwie ręce i jedną stopę. A to sukinsyn!
Kamerzysta. Usiłuje manipulować opinią publiczną. Wezwałem i
opieprzyłem. Jej, jak ja to lubię!
PIĄTEK
Prezydent zrobił aluzję, że już dawno nie całowaliśmy go w dupę.
Powiedział - bezczelny - że jakby co, to rozwali ten cały parlament
siekierą. Cham ze słomą w butach. Nie pomyślał, że musiałbym wtedy
wrócić do tej kanciapy na budowie i dalej robić za stróża nocnego.
SOBOTA
Zawiązaliśmy koalicję. Ja i ta blondyna z KPN... czy może z PSL?
Cholera ją wie. Szybko uzgodniliśmy wspólny punkt widzenia i
znaleźliśmy płaszczyznę porozumienia. Ruchy frykcyjne... pfu,
frakcyjne, odchodziły aż dudniło. Ona trochę narzekała, że obtarła
sobie kolana na klęczniku, ale co tam, dla dobra Polski można
pocierpieć. Miło było, ale potem okazało się, że to komunistka! Jak
Bozię kocham! W środku była całkiem różowa, a miejscami nawet czerwona!
Zdekomunizowałem ją przez okno.
NIEDZIELA
Grałem w karty z szefem klubu bezpartyjnych katolików, albo
niekatolickich partyjnych. Nigdy się nie mogę w tym połapać. Wygrałem
dwa etaty wice wojewody (koledzy się ucieszą!), 15-minutowe "okienko" w
TV zaraz przed "Kołem Fortuny", podróż z prezydentem do Gwadelupy i
służbową Hondę Accord, ale starą, bo ma już pół roku i 10,000 na
liczniku. Będzie dla szwagra, bo pieni się, że ma posła w rodzinie i
nawet nie jest jeszcze ambasadorem. Tamtemu łyso było, więc dałem mu
potem wygrać w tym głosowaniu nad budżetem. Zabrano emerytom połowę
szmalu i podniesiono podatki do 95% Niezły interes zrobiłem, może nie?
PONIEDZIAŁEK
Łotr! Sukinsyn bez czci i sumienia! Ta Honda ma 35.000 na liczniku i
popielniczkę pełną petów, a co gorsza prezydent odwołał wizytę w
Gwadelupie, o czym wcześniej nie wiedziałem. Jakże pazerni i nieuczciwi
bywają niektórzy nasi wybrańcy społeczeństwa.